Wehikuł Wyobraźni - Boruń Krzysztof - Страница 48
- Предыдущая
- 48/85
- Следующая
Czas zero: Sytuacja awaryjna statku „Virginia”; negacja statku „Virginia”. Mechanizm destrukcji: brak danych. Stopień destrukcji: brak danych. Kontrola prędkości obiektu „X”: brak danych.
Czas 90.46: Poziom pierwszy. Generacja pola 16 G: Czas generacji pola 12 mikrosekund. Analiza kreacji pola: Wynik negatywny. Stan powyżej ciążenia krytycznego. Zagrożenie poniżej awaryjnego. Zapas paliwa: zero. Możliwości korektury trajektorii: wynik negatywny.
Wniosek pośredni: opuszczenie trajektorii spiralnej o parametrach według tabeli wyników niemożliwe w ramach programu „Saving Procedurę”. Analiza alternatywna: wynik negatywny.
Czas 90.51: Poziom drugi. Analiza heurystyczna zespołu danych programu „Saving Procedure”:
Analiza wykazała efekty działania intencjonalnego w zakresie zespołu danych. Niezidentyfikowany obiekt kierowany przez istoty inteligentne. Prędkość nadświetlna obiektu dopuszczalna w świetle analizy struktury obiektu. Materia nie odpowiada cechom materii metagalaktycznej.
Wniosek pośredni: obiekt zbudowany z antymaterii lub negamaterii. W zespole danych brak informacji o anihilacyjnym promieniowaniu gamma. Wniosek bezpośredni: obiekt zbudowany z negamaterii.
Analiza fizyczna: Istnienie negamaterii we wszechświecie nie pozostaje w sprzeczności z zespołem teorii fizycznych.
Wniosek pośredni: Istnieje możliwość kreacji ujemnych zakrzywień przestrzennych i unicestwiania materii bez ekwiwalentów energetycznych obserwowalnych w naszym Wszechświecie.
Wniosek bezpośredni: zamknięcie pola kolapsu w czasie 12 mikrosekund jest działaniem intencjonalnym.
Wnioski ogólne w ramach programu „Saving Procedure”:
Opuszczenie pola grawitacyjnego czarnej dziury przy zastosowaniu zespołów napędowych statku — niemożliwe. W przypadku zawnętrznego działania intencjomalnego możliwe rozwarcie pola grawitacyjnego.
Zalecenia w ramach „Saving Procedurę”: Ponawiać próby nawiązania kontaktu ze struk — turami rozumnymi „X”. Analiza kontaktu: Wynik negatywny. Dalsze zalecenia w miarę uzupełnienia danych.
* * *
…Z negamaterii, Bob. Kiedy to usłyszałem, opanował mnie dziwny spokój. Wiedziałem już, upewniłem się, że niczemu tu nie miałem możliwości zaradzić. Zdałem sobie sprawę z tego, że to nie było takie nonsensowne, że nie było zupełnie niepotrzebne. Starcie człowieka z niewiadomym dodaje mu zawsze sił. A ja tych sił potrzebowałem bardziej niż kiedykolwiek. Sprawdziłem wszystko raz jeszcze. To prawda. Teoria względności nie zaprzecza możliwości istnienia negamaterii. Ciała poruszające się z prędkością ponad — świetlną muszą mieć ujemne masy. Taka negamateria znika przy napotkaniu naszej, zwykłej po prostu, bez śladu znika. Tak właśnie zniknęła „Virginia”. Nie dziwnego, je dla nich rozwarcie pola „czarnej dziury” było niczym; wygenerowanie ujemnego zakrzywienia przestrzeni, jeśli tylko dysponuje się odpowiednim źródłem energii, jest wtedy drobnym zabiegiem. Rozumiesz: trochę ujemnej masy, tak, aby zniwelowała zakrzywienie dodatnie wokół „czarnej dziury” — i taki próżniowy bąbel stoi przed tobą otworem. To była właśnie ta oślepiająca jasność. Za nią błyszczał już Negaświat.
Wtedy, gdy podążaliśmy za nimi — a raczej za ich świetlnym cieniem — nie zdawaliśmy sobie nawet sprawy z tego, że naprawdę suniemy w tunelu wykrojonym w potężnym polu grawitacyjnym „czarnej dziury”. W tunelu, otwartym tylko na chwilę, na mgnienie oka, podczas którego tamci przechodzili do swego świata. Dla nas już nie starczyło czasu. Może to i gorzej? Tamta śmierć byłaby naglejsza.
* * *
Kiedy to wszystko dotarło do świadomości Alexa i Jana — zwariowali zupełnie. Odpowiedź komputera nie dawała nam już przecież żadnych szans. Czyniła to wszystko tylko bardziej niesamowitym. Byłem już prawie pewien, że mnie zabiją. To było dla nich jedyne wyjście. Tylko wtedy mógł się Jan — bo to na niego przechodziły wtedy moja władza i obowiązki — uwolnić od czujnej opieki robotów.
* * *
W miarę wzrostu ciążenia — grawidła wypełniały coraz liczniej ubogą przestrzeń statku. Teraz już wiedziałem, skąd się biorą. Rodziły się bezustannie — te zjawy z naszych snów — wygenerowane w starciach naszej podświadomości ze straszliwym polem grawitacyjnym, niedopełnione, nierealne jak ludzkie sny, czy umiesz to sobie wyobrazić, Bob? Pomyśl: budzisz się z długiego snu, przepełnionego majakami, zmorami umęczonego umysłu… Budzisz się i widzisz te zmory na jawie — zmaterializowane, stokroć ohydniejsze w swej realności i zniekształceniu; twarze nieludzkie prawie, zawisłe nad twoją głową: rozdziawione gęby maszkaronów, dziobogłowe, skrzydlate odwłoki, krótkonogie cielska… Wszystko to, co twoja wyobraźnia jest zdolna stworzyć w chwili intensywniejszego snu, każdy silniejszy poryw elektromagnetycznej emisji mózgu zrodzi w oddziaływaniu z polem grawitacyjnym materię. To były struktury kruche, ulotne, dziwnie nieważkie, ale to była jednak — materia. I wszystkie one, dopóki nie dopadły ich roboty, spoglądały ci w oczy, gdy tylko przebudziłeś się w kapsule.
* * *
Wreszcie stało się to, czego tak długo oczekiwałem. Skorupa zakrzywionej przestrzeni rozwarła się ponownie. Znów na moment rozbłysnęła jasność tamtego świata i wychynęli stamtąd oni: czerwonokuliści, spieszni — i nietykalni w swej prędkości. Nim zdążyło to dotrzeć do naszej świadomości, zniknęli w otchłani czarnej pustki Kosmosu. To by{ ostateczny dowód.
* * *
A po trzech dniach zgasła gwiazda.
Tak, mówię to zupełnie świadomie. Wiem, że to oni zgasili tę gwiazdę. To była Psi 216 w gwiazdozbiorze Perseusza. Potwierdził to komputer. Po czterech dniach wrócili.
* * *
…Dziwne jest to uczucie. Wraz ze słabnącym polem grawitacyjnym mąci się świadomość. To jedyna satysfakcja — ja jeden wierzyłem, że przy spotkaniu z rozumem musimy mieć szansę. Szkoda, że nie rozegraliśmy tego rozsądnie. Dałem się ponieść emocjom. Szastaliśmy paliwem — całe zapasy zużyliśmy w dwa miesiące. Tak, Bob, w dwa miesiące nasz „Searcher” zamienił się w bezwładną kupę krzemu, stali i cementu. Nasze głupie, beznadziejne wysiłki wyrwania się z tego potwornego pola pozbawiły nas nawet możliwości manewrowania na orbicie. Liczyliśmy na cud. Może i słusznie? Tyle tylko, że ten cud nas zaskoczył. Gdybyśmy żyli, może byłaby jeszcze jakaś szansa… Bo kiedy ustąpiło pole — jak zawsze nieoczekiwanie — i nastąpiła owa przenikliwa jasność, w naszym statku nie drzemała już żadna siła zdolna poruszyć go z miejsca. Tkwił nieruchomy, bierny jak kawałek drewna na spokojnej tafli jeziora. I wtedy jeszcze raz przybyli tamci. Skryci za przejrzystą czernią negamaterii, nietykalni, poczęli nas wypychać z pola „czarnej dziury”. Spełniły się prognozy naszego komputera: to była negamateria. To on obliczył, że jeśli dwie dodatnie masy się przyciągają, to masa ujemna i dodatnia powinny się odpychać. To prosty rachunek, Bob — aż dziw, że wcześniej na to nie wpadłem. Trzeba tylko uważać, żeby nie wejść w pole negamaterii zbyt szybko; wtedy nawet siła odpychania nie zdoła cię powstrzymać przed zniknięciem. Tak właśnie stało się z „Virginią”.
No więc, Bob, oni zdają sobie sprawę z tego, co robią. Podeszli do statku wolno, bardzo wolno. Po chwili czujniki pokładowe drgnęły.
„Searcher” powoli począł się oddalać od jądra „czarnej dziury”…
Wiedziałem już, że to, co przydarzyło się „Virginii”, nie stało się z ich winy. Nie zamierzali zniszczyć statku. Byli zbyt rozumni. Ale każdy rozum może być zaskoczony przez działanie nierozumne. A tak właśnie zachował się Gulf. Zaszedł im drogę, i dlatego „Virginię” pochłonęła nicość.
* * *
- Предыдущая
- 48/85
- Следующая